Dzień (wystarczająco dobrej) Matki

To na pozór bardzo pozytywne święto – kwiaty, laurki, śniadania do łóżka. Czego tu nie lubić? Ma ono jednak swoją ciemną stronę, która polega na stawianiu matek na piedestale. Matka w wyobrażeniu np. reklamodawców, którzy wykorzystują owo święto bez umiaru, jest idealną, wiecznie uśmiechniętą, anielsko cierpliwą i wyrozumiałą istotą, nienagannie ubraną, uczesaną i wymalowaną, (ale tego już chyba nie muszę dodawać, prawda?).

Jakże różną od codziennej realności większości kobiet, które są mamami. A jaki jest efekt uboczny wyidealizowanego obrazu matki z reklamy i wierszyków? Wstyd na każdym kroku, kiedy od owego ideału odstajemy. I obstawiam, że większość matek odczuwa ów wstyd częściej niż chciałoby się do tego przyznać.

 

Dlatego tak wartościową książką są Dary Niedoskonałości Brene Brown, których jubileuszowa edycja na 10-lecie, z nowym wstępem, narzędziami i w jakże cieszącej oko szacie graficznej (są nawet barwione brzegi!) wyszła niedawno nakładem Wydawnictwa Laurum. Brene Brown czule i skutecznie przeprowadza nas przez proces oswajania wstydu, akceptacji własnych niedoskonałości, aby wyleczyć się z paraliżującego perfekcjonizmu i zacząć żyć autentycznie – jak mawia Brene: całym sercem.

„Czasem trudno jest zaakceptować własną historię, ale na pewno trudniej jest przez całe życie przed nią uciekać. Otwarcie się na własną wrażliwość wiąże się z ryzykiem, jednak zde­cydowanie więcej ryzykuje ten, kto wyrzeka się miłości, radości i poczucia przynależności – czyli tych doświadczeń, za sprawą których przeżywamy własną wrażliwość. Nieskończoną moc własnego światła może poznać tylko ten, kto znajdzie w sobie dość odwagi, aby się zagłębić w swój mrok.”

I może właśnie zagłębienie się i zaakceptowanie ciemnej części macierzyństwa pomoże nam stać się lepszymi rodzicami?

Na pewno świetnym uzupełnieniem jest inna wczesnowiosenna premiera z LaurumPrawdziwa self-care: bez kryształów, głodówek i kąpieli w pianie dr Poojy Lakshmin.

Dlaczego warto czytać ją równolegle z Darami Niedoskonałości? Bo to świetny, oparty na terapii ACT program samowspółczucia skierowany do kobiet i pokazujący jak zdrowo stawiać granice (bez poczucia winy), jak obudzić troskę dla samej siebie, jak odzyskać kontakt z własnymi potrzebami i jak poczuć wewnętrzną moc. Książkę dr Lakshmin polecamy każdej mamie, obojętnie czy jej dziecko ma tydzień, czy właśnie zdało maturę (a nawet jest już w średnim wieku!). No i czy nie przekonujące są słowa samej autorki?:

Ta książka stanowi mój list do każdej kobiety, w której głowie zakiełkowała myśl, by wsiąść do samochodu i uciec od tego wszystkiego. Do kobiet, które są tak uwikłane w chaos, że nawet się nie zatrzymują, by pomyśleć o ucieczce od tego wszystkiego. Chcę, aby ta książka była potężnym źródłem wsparcia dla ciebie oraz setek kobiet podobnych do nas, które czują się rozczarowane tworzeniem list wdzięczności, aplikacjami do medytacji czy olejkami eterycznymi. Nie chodzi jedynie o to, że status quo już się nie sprawdza, ale o to, że stopień jego nieprzystawania do rzeczywistości wymaga ogromnych, radykalnych zmian – a zmiany te rozpoczynają się wewnątrz każdej z nas."

Bo najlepsza matka, co odkrył Winnicot już 70 lat temu, to nie matka idealna, lecz matka wystarczająco dobra. Również dla siebie.